5-6.04.2010
Znow zebralo nam sie na gory , ach ,swietna trasa , nie chcialo sie zsiadac z kola, moznaby tak caly dzien pyrkac i rozgladac sie dookola. Popoludniu dotarlismy do Kumily, gdzie deszcz, pierwszy to doswiadczony w naszej wyprawie, zmusil nas do wziecia pokoju ( 250 r) Poza tym rezerwat, dla ktorego tu przyjechalismy nalepiej zwiedzac z rana, gdyz wtedy jest wieksza szansa na ujrzenie dziczyzny ( tak mowia ) . Tak wiec rankiem dnia nastepnego za 300 r os. ( !@#$%^) wkroczylismy na teren rezerwatu i za dodatkowe 40 r / glowa wsiedlismy na wycieczkowa lajbe , ktora zostawiajac za soba gesta plame oleju obwiozla nas z hukiem silnika w 1,5 h po jeziorze ( rezerwat to zalewowy zbiornik wraz z okolicznymi lasami ). Procz tego , iz zobaczylem bardzo urocze jezioro i dwa ptaki plus zarys dzikiego wolu w oddali, to gdzie psia mac tygrysy , kozly , slonie i inne cholerstwo, za ktore kasujecie nas jak za zboze ( bo oczywiscie lokale placa 5 - 25 % "bialej" ceny jak wszedzie - tu 25 rupii ) . Podsumowujac - olecie ten park bo lepiej polywac dluzej po Backwaters. Podobno jest on jednym z najlepszych miejsc pod wzgledem mozliwosci obejrzenia dzikich gatunkow zwierzat, ale po tej wizycie niestety wybieram ZOO. Moze kilkuosobowe nocne marsze z przewodnikiem sa bardziej owocne, ale zwyczajne wejscie nie gwarantuje niczego , tym bardziej, ze nie gwarantuje tez miejsc na lodce badz w grupie ze straznikiem !
Na marginesie : jeden z tych stateczkow w niedalekiej przeszlosci byl sobie zatonal zabierajac z soba bodajze 50 dusz - mianowicie podplynal do jednej z burt tutejszy zwierzak, co zachecilo wycieczkowiczow z obu pokladow, gornego i dolnego do blizszego przypatrzenia sie atrakcji, czytaj : rownoczesnemu przemieszczeniu sie calej czelady na jedna z burt. No i co sie stalo ? Sie wsio wywrocilo..Sie Indian potopilo, bo przeca malo ktory plywac potrafi. Eee..... mnogo nas. Na pamiatke tego wydarzenia przywdziewamy teraz kapoki , a poklady oddzielone sa stronami przez lancuchy.