Nastepny przystanek to Champaner. Po drodze zboczylismy lekko z trasy do Alang. Tu uprzedzam: kobiety , pewnie postukaja sie w glowe, po co marnowac cenny czas na to miejce, ale za to PANOWIE!!! Warto ! To miejsce to port, a wlasciwie plaza, do ktorej przybywaja dokonac swego zywota lodki , statki , stateczki wszelakiego typu. To tu dzielni wojownicy o czystosc planety, codziennie w imie recyklingu tna, rozrywaja, odkrecaja wszystko z czego statek sie sklada, wszystko co w sobie zawiera. I to wszsytsko jest do kupienia w moze nawet ze dwustu skladach ulokowanych wzdluz drogi do portu na odcinku 5 km. To sa widelce i porcelanowe talerzyki, tokarki i generatory, segregatory i wentylatory, lodowki i skorzane kanapy, kontuaryi wiosla, sejfy i szalupy motorowe na 50 osob. Nie ma co wspominac o takich rzeczach jak wyrwana pianka plywakowa, styropian , sklejka , uszczelki , szyby kamizelki, etc.
wzystko co tylko mozna na statku jest tam w uywce. Wszystko.
Na koncu drogi jest brama wjazdowa. I oczywicie na bramie jste problem , bo jak nie jestes Indianinem to musisz zglosic sie do biura zarzadu w Ahmedabadzie z prosba o wydanie permitu za jedyne 25 USD !!! Rozumiecie? Chce czlowiek zobaczyc jak staki tna palnikiem i nawet na tym bialy pysk beda loic. 25 $ ! Dorzuc troche i jest wejsciowka dwudniowa do EuroDisney. Za blask palnika odcinajacego pol tankowca!
Ech. No to musi byc jakis inny sposob. Cofnelismy sie nieco i wjechalismy w jakas gruntowa scezke boczna. W napotkanej wiosce spytalismy o droge, jeden mily miejscowy postawil nam po oranzadzie i powiedzial , ze nam pokaze skrot na plaze , przez pola, a motory mozemy zostawic u niego na farmie. A farma to w istocie pole z namiotami ( wpominalem juz , ze oni chyba spia na tych polach ? ) , gdzie pilnuja zasiewu. Moze przed tymi antylopami , co ich stado widzielismy na wypasie na zaoranym hektarze, tuz przed zlomnicowa placa. Z tamtad porobilismy troszke zdjec, jednak nie zapusiclismy sie pod same statki, co by nie miec problemow ze straznikami , a w naszym wypadku trudno przejsc niezauwazonym.
Pan mijscowy i jego, chyba, meska czesc rodziny uraczyli nas herbatka zagotowana w 5 minut na slomie, uleczyli mi krawawiaceo , skaleczonego palca jakims zielskiem zerwanym napredce z laki i pozyczyli dalszej szerokiej. Stop w Dholerze ( 250 r ), do ktorej dotarlismy droga wiodaca przez, niegdys morze, dzis wyschnieta na wior rownine, na ktorej co jakis czas napotykalismy tutejsze " zupy " solne, gdzie kopia odparowana sol oraz odparowuja ja na bierzaco w morskiej wody.