Popoludniu dotarlismy do Champaner. Po posilku poszukalismy miejsca na nocleg polowy, bedac juz bardziej ostroznymi niz poprzedio. No i udalo sie wyspac, tym razem w gestym lesie, 100 m od drogi, zamieszkanym przez pawiei jakies stworzenie, wydajace dziwne dzwieki, ktore przeplaszalem klaskaniem , gdy zblizylo ise na kilka metrow. Nie widzialem co to, ale brzmialo nieciekawie. Niestety nasza bardzo " madra" decyzje przypalcilismy kilkoma ranami klutymi. Rankiem oczywiscie ktos musial wpakowac sie w las - to przyszedl tubylec po chrust, ale o dziwo nie zaiteresowal sie nami.
Za 100 rupii zawulkanizowalismy dziury sztuk 3 w moim kole, sztuk 4 u Beli, ktore otrzymalismy podczas przeprawy przez sciezki lesne usicelone galezmi akacji i innego kolczastego swinstwa. Nastepnie wymienilismy olej w bzyku Beli ( bo mu juz stuknelo 1000 km od remontu ) i pojechalismy na Pavagadh- gore swiatynna, 800 m wysokosci, wyrastajaca smotnie wprost z rowniny. Kola zostaly na arkingu u podnuza masywu, a my zalapalismy sie za 10 rupii/ glowa do Mahindry 7 osobowej, ktora miala nas dowiezc do 3.4 wzgorza , do kolejki godolowej. Tu kierowca anim ruszy, czeka az uzbiera mu sie komplet pasazerow. Ale czy komplet to 6 + 1 ? Skadze ! To jakies 18 - 20 osob. W srodku czy na zewnatrz. droge powrotna pokonywalismy w 22 osoby, w tym troje dzieci , jednym pasazerem uwieszonym za oknem i , uwaga , kierowca siedzacym na kolanach swego pomagiera !!!
Pavagadh - pierwszy zawod, nie polecamyTaki sobie widok ze szcztu, wokol tylko pola, swiatynka jak kapliczka przydrozna, inne nieopodal rowiniez malo okazale, przynajmniej z daleka ( nie zachecily nas, zwlaszzcza po Palitanie ) , jeziorka to zielone zabioki upstrzone masa smieci , jak zreszta cala reszta. Szybko z tamtad wybylismy i pojechalismy w kierunku damanu - alkoholowej , gujarazkiej enklawy. Mmm - piwo. I to podobno za 35 r / 650 ml . I prosze panstwa - pierwszy raz spie na czystym przescieradle , w czystym pokoju , z czyts alazienka z wypranym dywanikiem. Czyzyby zasluga muzulmanow prowadzacych ow przybytek , w ktorym zatrzmalismy sie w polowie drogi ( 300 r ) ?