Kazdy z was, kierowcow dobrze to zna - wrasasz do domu, wpadasz roztrzesionyi od progu zaczynasz: "Ja pierdxxx , ale jestem wkurxxxx, takiego debila juz dawno nie spotkalem. No poprostu mowieCi , jakis wariat, psychopata jeden, jade sobie glowna, a ten wyjezdza nagle z boku, tarasuje mi cala droge , ja pisk opon, a ten kretyn jeszcze sie do mnie rzuca" albo " jade sobie , a tu jakis gosc z dzieckiem pod reke wylazi mi wprost przed maske " , albo " nagle z naprzeciwka jakis pojxxxxx zaczyna wyprzedzac wprst na czolowkeze mna i musialem zjechac na pobocze: itd , itp. Znacie to , prawda? Tutaj tak sie wlasnie jezdzi ! Jak tu jest na drodze? Tego nie da sie opisac slowami, to trzeba przezyc . To trzeba wziasc w byle jaki wechikul i zrobic nie sto , nie dwiescie , ale conajmniej dwa tysiace kilometrow. Na wsi , w miescie, w gorach i na rowninach. Na prostych i kretych , w dzien i w nocy. To co teraz pisze i tak ledwo co naswietli sytuacje panujaca tu na drogach, ale musze cos naskrobac , bo to co tu sie dizeje przechodzi ludzkie pojecie.
Na poczatek drogi. Sa rozne. Bardzo dobre, dobre, srednie i fatalne.
Bardzo dobre sa tak zwane NH National Highways, ale tylko o niskich numerach , bodajze do 10 , moze ciut powyzej. Sa to niby autostrady , a w naszym pojeciu drogi ekspresowe, czyli dwa pasy w kazdym kierunku przedzielone pasem zieleni.Jak u nas , sa tu normalne skrzyzowania, w wiekszosci bez swiatel , a jesli nawet to dla lokali swiatla to kpina.Czasem zdarzaja sie bypassy czyli estakady przebiegajace o poziom wyzej od dwoch rownoleglych ulic polaczonych pod estakada tunelem. Wystepyja tez w postaci przelotowek na tym samym poziomie, odzielonych od bocznych ulic tylko betonowym murem , bariera badz metalowym plotkiem zakonczonym kolcami u gory ( sic ! zeby piesi nie przelazili. Ale czy wyobrazacie sobuie takie inteligentne ozwiazanie na europejskich drogach ? Naprawde fajnie tu musza sie rozpruwac ludzie latajacy w powietrzu w trakcie wypadkow.) . W barierach tych nierzadko mozna spotkac wykonane przez tubylcow wyrwy, celem skrocenia sobie drogi - przeciez do wlotu czy wylotu na autostrade jest daleko , prawie 500 metrow , co bede tak daleko jechal czy szedl. Nie bez powodu oddzielajace jezdnie pasy zieleni maja bardzo wysokie krawezniki. Jako , ze autostrady sa nowe , psiadaja bardzo dobra nawierzchnie, nie ma sie co czepiac. Sporadycznie zdarzy sie jakas dziura lub mulda po nprawie , ale nie jest to nic nadzwyczajnego. Gorzej jest z tym co moze sie tu znalezc po uzytkownikach. Standardem w razie awarii, z braku posiadania i zwyczaju, jest oznakowywanie unieruchomionego pojazdukamieniami, glazikami, galeziami, wszsytkim co znajdzie sie w poblizu. Przyznam , ze jest to calkiem efektowny sposob. widoczny z dosc daleka.Niestety nei jest standardem usuwanie tego oznakowania w calosci badz czesci. Nie powiem , ze pozostalosci spotykam co chwila, ale zdarza sie. W miejscu przebiegu przez zabudowania typowym zjawiskiem sa oczywiscie krowy, kozy , swinie, psy i koty. Ale toglupie , nie mysli , co zrobisz. W przypadku dwunoznych, jezdnia traktowana jest jak deptak , parking, miejsce na stragan etc. Zabezpieczeni sa przeciez przez progi zwalniajace, ktore w tym kraju sa wszedzie, wszedzie, wszedzie - tak - nawet na autostradach, tak , niekoniecznie oznakowane, nawet rzadko rzeklbym. Czasm ustawia sie metalowe barierki STOP - POLICE , ktore trzeba ominac slalomem. No jasne , ze bez stopu , co to znaczy? Stop to jest wtedy , gdy jest powod - czlowiek, motor, ciezarowka, krowa. Znak to zaden powod. Znaki to tak dla kolorytu stoja.
Dobre drogi to NH z wysokimi numerami, ktore autostradami sa w planie, a ich budowe zaczeto od zmiany oznakowania , oraz SH State Hoghways, ktore tak sie tylko nazywaja - oba typy nimi nie sa - to zwykle , jednojezdniowe drogi krajowe. Po calkowitym remoncie, dosc szerokie, to znaczy , ze dwa auta zmieszcza sie bez spychania, czasem nawet maja utwardzone pobocze, ktore umozliwia wyprzedzanie z lewej strony, co tu jest bezpieczniejszym rozwiazaniem, z racji tego , ze oni lubia sobie jezdzic srodkiem ( o ile tez nie wychylisz sie i ujrzysz jadacy z naprzeciwka wprost na ciebie autobus , ciezarowke, motor, traktor, zaprzeg - takowe tez zobaczysz na autostradach , po obu stronach twojej jezdni, na poboczu i prawym pasie do wyprzedzania - jest to zjawisko nagminne - ze nei warto jechac w przeciwnym kierunku do nastepnego skrzyzowania, zeby tam zawrocic na swoj wlasciwy pas we wlasciwym kierunku, do ktorego zdazasz - poprostu wlaczasz swiatla lub mrugasz dlugimi i niechci z naprzeciwka sie martwia, ze jedziesz pod prad ).
Srednie to te same wysokie NH i SH po remoncie , ale czesciowym tj . z latami i muldami. W uzyciu? Da sie jechac , ale skaczesz jak na trampolinie prz 80 kmh . Czasem zdarzaja sie tez dziury , ale poki da sie je omijac bez zwalniania t o jest w porzadku.
Fatalne to takie, ktore sa tak polatane , ze czujesz jakbys jechal po najgorszych kocich lbach lub sa podziurawione jak po bombardowaniu bombami kasetowymi ( takie talatajstwo do dezaktywacji pasow starowych ). Poza klasyfikacja sa drogi, ktore na miano drog nie zasluguja. To trakty , gdzie stosunek powierzchni asfaltu do podsypki i golego gruntu to jakies 30/70 . Gdzie roznica poziomow to 30 - 40 cm. Gdzie srednia predkosc to 10 kmh ( na motorze, autem 3 kmh ) . Mimo wszystko asolutnie nie moge narzekac na stan drog. Kazdy typ wlacznie z ostatnim moglem spotkac, spotykam i jeszcze pewnie bede spotykal na ojczystych ziemiach , wiec zasadniczo jestem zaskoczony , ze nie jest tak zle. Conajmniej polowe kilometrow pokonalem drogami bardzo dobrymi i dobrymi, 40 % srednimi, 9,5 % fatalnymi i 0,5 poligonem.
Jak zwykle , prawdziew zlo nie czai sie w martwych rzeczach a w zywych ludziach.To co wyprawiaja tu zarowno kierowcy jak i piesi , skutecznie, w jakims stopniu, reguluje przyrost naturalny. Poprostu nie maja krzty poszanowania dla zycia swojego i innych. Czym to sie objawia?
Piesi: nie zwracaja uwagi na nic, poprostu wyjda co zza winkla , zza autobusu, w nocy potrafia ci przekraczac autostrade wprost przed toba, swoim zolwim tempem ( jak we wszsytkim zreszta ), totalnie niewidoczni. Czasem nagle przystajac tak, ze nei wiesz czy brac go z lewej czy z prawej bo cholera wie co zrobi za ulamek sekundy. W dzien przez to tempo musisz nagle zwalniac , hamowac, ale oni maja to w dupie bo wiedza, ze sa widoczni i przeciez w nich nie walniesz ( tylko jelopie tu co drugiemu hydrol cieknie z przewodow!!! A ja jezdze Enfieldem i to nie staje w miejscu ot tak !!! ), Albo stoi taki na srodku pasa , plecami do ciebie. Jak ostatnio taka trzyletnia, ledwochodzaca dziewczynka , tylem do mniena srodku wiejskiej jezdni sobie kroczy, wokol ze sto osob i kazdy ma to w dupie , ze wokol niej auta i motory jezdza. Nosz czy do kurwy nedzy ci ludzie sa normalni ?!!! Przeciez ona ma tylko trzy latka !!! I tak jest wszedzie , caly czas. Malutkie ludziki plasaja po poboczach, szosa napieprzaja psychopatyczni busiarze i ciezarowcy , ale nikt sie tymi dziatkami w ogole nie interesuje !
Raz, dwa, trzy , cztery , piec, szesc, siedem, osiem , dziewiec, dziesiec... uuuuufffff. Oddech.
Zmechanizowani: to zabojcy z premedytacja. Rowery pomijam - to komary , jak sie zjawi to sie pacnie i nie ma . Niech uwaza gdzie siada. Swiatla - zaden. Czesto zachowuja sie jak piesi. Latwo spychaja sie do rowu.
Riksze - na trasie to najmniej agresywny element, najmniej niebezpieczny, ciut inaczej w miescie.To dlatego , ze nie rozwijaja predkosci wiekszej niz 50 kmh , sa male, zajmuja tlko pol pasa, latwo daja sie zepchac na pobocze. Podobno jest ze skuterami , przy czym skutersi sa jeszcze mneij agresywni od rikszarzy, poprostu jada swoim tempem do celu , oczywiscie nie zwracajac uwagi , zajezdzajac droge, etc. Latwospychalni. Jeszcze odnosnie rikszy - cholerstwa sa wyjatkowo zwrotne, potrafia zawracac prawie w miejscu, co tez czesto robia przy zachowaniu totalnego braku ostroznosci.
Motocykle : z nimi jest juz ciut inaczej poniewaz rozwijaja predkosci nieco powyzej 100 kmh, gdzie srednia maksymalna drogowa aut to okolo 90 kmh ( naprawde nie wiedzialemnikogo kto "gnalby" 130 - 150 kmh i powyzej - tutaj to pewna smierc, widocznie nawet oni do tego doszli )Dlatego motory stanowia konkurencje dla czterych kolek w wyprzedzaniu i robi sie tu juz niebezpieczniej. Poza tym , jak i poprzednio wymienionych, jest ich tu zatrzesienie. Ze wzgledu na wielkosc sa spychalne , choc juz nie tak latwo spycha sie motor , ktory jedzie 80 kmh, musi mocno zwolnic, zjechac na pobocze, inaczej zaliczy glebe i gorzej. Riksze przoduja w tym manewrze, zwyczajnie skret i hamulec, czasem w cos walna, ale nie wywalaja sie tak latwo , w koncu jedno kolo ekstra.
No i spychacze : osobowki , autobusy i ciezarowki.
Osobowki , wiadomo, sa najszybsze, przez to najczesciej wyprzedzaja , ale tez zazwyczaj najszybciej . Nierzadko zdarza sie , ze wykonuja to w szczegolny sposob. Mianowiceie wychylaja sie , tylko nie tak delikatnie , kawaleczek , zeby tylko zerknac czy drowga wolna. Wyskakuja zza ciezarowki calym obrysem auta , jakby pasazer tez chcial sprawdzic, totalnie tarasujac ci droge, po czym chowaja si calkiem lub tylko czesciowo, bo perzeciez to tylko motor z naprzeciwka jedzie, calego pasa mu nie trzeba. Ale czy nie zdarzylo mi sie , zeby taki skurwiel - zabojca jednak zdecydowal sie wyprzedzc ? A bo to raz. Czasem jeszcze zmiescilem sie wraz z nim , czasem mnie zepchnal. Mala osobowke jeszcze ozan probowac usadzic na miejscu, zjezdzajac do srodka i straszyc czolowka ( ekstremalne, ale czesto skuteczne ), z terenowkami juz nie warto probowac. Tutaj wielkosc ma znaczenie.
Ciezarowki i autobusy. Spychaja wszystko. Klakson , cala naprzod, kto im podskoczy. Jescze na to nei wpadli , ale nie minie pare lat jak zaczna montowac plugi. Jednych i drugich osobiscie bym prewencyjnie rozstrzelal. Stanowia nieporownywalnie wieksze zagrozenie dla zycia ludzkiego niz seryjny morderca na wolnosci. Najpierw sa konflikty zbrojne, potem oni. Z autobusiarami jest jeszcze gorzej , bo pracuja pod presja rozkladu jazdy. Jak to jest z jednymi i drugimi moze najprosciej opisze sytuacja zaobserwowana pare dni temu.
Wyobrazcie sobie szose, zwykla, na dwa auta, z gruntowym poboczem i drzewami za nim. Jeden autobus wyprzedza drugi, bo rozwija 1 kmh wiecej , wiec ewidentnie ma powod. Wyprzedzany jeedzie okolo 70 kmh i utrzymuje predkosc . Po chwili zrownaly sie , gdy zza zakretu wylonila sie ciezarowka jadaca z naprzeciwka pi razy oko tez 70 kmh. Jak myslicie , co sie stalo potem ? Nic. Wszystkie trzy ppojazdy kontynuowaly jazde z ta sama predkoscia , tym samym torem. Gdy wyprzedzajacy i ciezarowka zblizyly sie na klasyczna czolowa , okolo 50 metrowa odleglosc, wyprzedzajacy poprostu szarpnal w lewo calkowicie spychajac wyprzedzany autobus na pobocze. Ktore akurat tam bylo.Wystarczajaco szerokie. Bez ludzi i drzew. Wszystkie trzy minely sie na lusterka . W niedoszlej , w naszym mniemaniu, katastrofie drogowej moglo zginac , ucierpiec 200 mezczyzn, kobiet i dzieci. Dzieki umiejetnosciom i rozwadze trzech zawodowych, indyjskich kierowcow. Tutaj to codziennosc. Podobne przypadki obserwuje tu kilka , kilkanascie razy dziennie. O osobowkach nie m co wspominac. One sa wypakowane tylko kilkunastoosobowymi grupami.Takie wypadki to nie katastrofy , to incydenty. Ostatnio jadac 400 km z Nagpuru do Sanchi, droga krajowa, widzialem chyba z 15 ciezarowek z calkowicie zniszczonymi kabinami. Same czolowki. Na dlugich prostych, zakretach, jedna spadla kilkadziesiat metrow w dol ze skarpy, zepchnieta z serpentyny , wprost na srodek drogi ponizej. I wierzcie mi - nie lezaly tam od miesiaca. Najciekawsze , ze natezenie ruchu na trasach , zwlaszcza autostradach jest niewielkie, czasem jedzie sie kilka kilometrow i auta nie spotyka. Sznury samochodow praktycznie nie wystepuja. Ale nie ma sytuacji i miejsc na tyle niebezpiecznych , zeby ktos nie zdecydowal sie wyprzedzac- na wzniesieniu, na zakrecie, na gorskiej , waskiej drozce, nad przepascia, na moscie, przejezdzie kolejowym. Wyprzedzanie na trzeciego to norma. Czasem na czwartego.
Po tym wszystkim , to jest smieszne o tym wspominac, ale zapomnijcie o uzywaniu jakiegokolwiek oswietlenia w pojazdach. Stopy i obrysowe tylne nie dzialaja w 1/3 pojazdow. Kierunkowskazy - a co to sa kierunkowskazy ? Skrety jednosladow w prawo z lewej strony pasa nagminne. Lusterek prawie nikt nie ma lub ich nie uzywa, Przejazd przez miasto to pieklo. Znakow nei ma , a jak sa to co ? Oswietlenie przestrzegane jest tylko w kilku najwiekszych miastach , na skrzyzowaniach stoi przewaznie Traffc Policeman , ale jego tez niektorzy olewaja. W Hyderabadzie bylbym zostal zgnieciony. Autobus skrecal i zaczal dosuwac jedna riksze do drugiej , a ja na motorze pomiedzy nimi . Duzo dawniej autobus z naprzeciwka nagle wyskoczyl zza ciezarowki i zaczal ja wyprzedzac mrugajac mi swiatlami. Jechalem 80 kmh i nie moglem nagle zjechac na bok , poniewaz asfalt urywal sie bardzo wysoko nad nieutwardzonym poboczem, niechybnie zaliczylbym glebe i skonczyl na drzewach. Zdazylem tylko zjechac na jego krawedz i wyhamowac do zera. Na kilka metrow przede mna zaczal wracac na swoj pas , mijal mnie o centymetry. Nawet nie zwolnil.Ciezarowka chyba tez nie. Na goa wyprzedzalem dwie osobowki , gdy nagle , ta przede mna, tez zaczela. Zepchnela mnie na miekkie pobocze. o malo nie skonczylo sie gleba.
A teraz o dniu, w ktorym mi sie udalo. Jadac z Bangalore do Hyderabadu autostrada, czyli ta ekspresowka , dwie jezdnie , pas zieleni, dojezdzalem do skrzyzowania. Przy nim kilka budynkow, jacys ludzie na poboczu za skrzyzowaniem, ja calkiem sam na jezdni , jeszcze z lekkiej gorki, widoczny jak na dloni. Nagle zza pasa zieleni wylonil sie motor z kierowca i dwoma pasazerami za soba ( potrafia i w czworo ) przekraczajac to skrzyzowanie doslownie 5 kmh. W tym momencie bylem jakies 50 m od nich i jechalem 70 - 80 kmh. Klakson , ryk, na hamowanie bylo za pozno,bo z pewnoscia wpadlbym w poslizg i uderzenie gwarantowane. Na moje - nasze - ogromne szczescie , w koncu zatrzymal sie zostawiajac mi okolo metr asfaltu pobocza. Przelecialem tuz przed jego przednim kolem i zjechalem na grunt , ale tam stal betonowy slupek. Chcac go ominac skrecilem lekko , ale wywrocilem motor , fortunnie na ta strone , ze scialem slupek przy ziemi spodem ramy , a nie swoim cialem. Przeslizgnalem sie jeszcze kilka metrow dalej. Chwala Bogu , ze mam ochraniacze i kufry. Skonczylo sie tylko na malym zadrapaniu na lydce i kciuku. Zwyczajnie nic mi sie nie stalo. Wstalem od razu i podbieglem do tego idioty ryczac cos do niego po polsku. Ale zaraz wrocilem podniesc motor bo plyny wyciekaly. Oczywiscie po chwili gosc zniknal. W bzyku wygial sie tylko tlumik . Bylo blisko... Ciesze sie , ze ludzie na poboczu stali 20 metro dalej.
Zaden z tych trzech kretynow na motorze nawet nie zerknal w moja strone , gdy wjezdzali na droge. Zaden.