Port Blair - Andamany - Ziemia Obiecana

24-25.04.2010


No w koncu. Koniec swiata osiagneity. Obudzilem sie jak w reklamie Peugeota - przez sen uslyszalem jakies dzwonki alarmowe, a gdy w koncu jakis cza pozniej otworzylem oczy sala byla pusta. Tylko Bela. Na szczescie za bulajem beton , nie szalupy. O dziwo plynal tyle ile powinien - 60h. Po zorganizowaniu i zalaniu paliwa do naszych osuszonych bakow pojechalismy przywitac sie z Roberta i Sergiem - Wloszka z Bangalore i jej swiezo przybylego przyjaciela- ktorzy dostali sie tu samolotem tego samego ranka. W Port Blair za 250 r. zagniezdzilismy sie w Azad Lodge ( wspolna lazienka ) , Wlosi za 400 ( bardzo ladny pokoj z tv i lazienka ) . Z internetem tutaj cienko i z moimi checiami rowniez dlatego plan nadrobienia zaleglosci w relacjach wzial w leb i poszlismy na piwo ( 90 bar / 50 sklep ). Port Blair - hmm , nie weim czemu, ale planujac w podrozy i w koncu tu docierajac, na Andamany, nie opuszczalo mnei przekonanie i nadzieja, ze tutaj bedzie inaczej , ze ten archipelag to ostoja ladu i porzadku na ulicach i miedzy nimi, w tej syfrepublice... Jakimz naiwnym ja...
Nazajutrz Wloszczyzna udala sie na Havelock Island, natomiast my spedzilismy dzien na czynnosciach organizacyjno - porzadkowych,pranie, zakupy, wieczorne uzupelnianie elektrolitu. A co do ostaniego wlasnie , to w menu tutejszych lokali widnieje Okocim Palone ( by Carlsberg ) , ktorego obecnosc rozpromienila nasze oblicza. Niestety obecne tylko na papierze.

Zdjęcia (28)

Komentarze (0)