W drodze do Bangalore po zmierzchu zrobilismy postoj w polu przy drodze. Tu zaskoczyla nas burza i troche deszczu. Na szybko trzeba bylo sie przed nim zabezpieczyc i isc spac. Juz zasypiajac uslyszalem slowa Beli: Ty, tu sa skorpiony ! I istotnie jeden egzemplarz nie wiekszy od dloni paletal sie po jego stronie legowiska, choc po chwili uciekl w cholere. No coz, zmeczenia nei oszukasz, wiec opatulilismy sie szczelniej i zasnelismy.